JAK PECH TO PECH
Komentarze: 0
To właśnie jeden z tych pechowych dni. Tyle tylko, że nie piątek i nie trzynasty. Po za tym niczym się nie różnił. Wyszedłem normalnie do szkoły, nawet dobrze mi dzisiaj poszło, dostałem dwie piątki. Ale szczęście wkrótce minęło. Nie wracałem dzisiaj z kumplami, bo chciałem być szybciej w domu zjeść obiad i iść na rehabilitacje, tak jak to robie codziennie. Poszedłem więc inną drogą i... napadli mnie. Dwóch wrednych gości wyskoczyło zza budynku, przyparli mnie do muru i otoczyli. Jeden z nich zapytał czy mam pieniądze. Powiedziałem, że nie (był ubrany w kremową kurtkę, śmieszną czapkę, miał rzadkiego wąsa i był dość gruby, drugiego nie pamiętam). Potem ten sam gościu zapytał czy mam komórkę (miałem ale nie mogłem mu o tym powiedzieć), powiedziałem, że nie mam. Wkurzył się, a ten drugi zaczął mnie obszukiwać, wyciągnął z mojej kieszeni komórkę. Zawsze wydawało mi się, że moje gabaryty uchronią mnie przed takimi wydarzeniem, ale jak się ukazało tak nie jest. Wtedy zrozumiałem dlaczego rodzice bali się o mnie kiedy wychodziłem sam gdzieś na spacer. To wydarzenie wstrząsnęło mną ogromnie, ale to co mnie kompletnie mnie dobiło, to zachowanie policjanta na komendzie, podczas przesłuchania. Mówił z taką ironią w głosie, jakby co najmniej miał do mnie pretensje, że nie broniłem się przed napastnikami. Ci faceci śnią mi się po nocach, a ja idąc ulicą patrzę czy gdzieś dookoła nie idą. I nie chodzi oto, że jestem tchórzem, tylko, że nie mogę znaleźć antidotum na mój wewnętrzny lęk. Nie ma we mnie złości, choć nie ukrywam, że chciałbym ich spotkać i przywalić porządnie, lecz dręczy mnie dlaczego to zrobili. Czy bieda i bezrobocie spowodowały taki stan rzeczy? Nie chce poznać odpowiedzi, domysły mi wystarczą. Honor i prawda stają się powoli epizodem biblijnymi. I tak widocznie być musi, w tym naszym szaleńczym biegu ku lepszej przyszłości. :(
Dodaj komentarz